pesymistycznie, bo deszczowo
Oj odpuściłam sobie w tym tygodniu zajęcia :/ na kilku wykładach nie byłam, teraz musze je skądś zdobyć, skserować.. musze na bieżąco, bo później zapomnę i jak przyjdzie co do czego to się nie połapię o co chodzi. Ale było warto! Zamiast nudnej energetyki, zarządzania i analizy upiekliśmy z M. pyszną szarlotkę na kruchym cieście :D Była tak doskonała, że już jej nie ma.. hmm, czyżbym w nastepnym tygodniu tez miała zaniedbać naukę by dogodzic podniebieniu swojego Mężczyżny? :)
Za oknem jest tak parszywie, zimno i mokro, że calutkie przedpołudnie przespałam.. teraz żałuję, mogłam zrobić coś konstruktywnego, ale poprostu mi się nie chciało. Zaraz po śniadaniu wtuliłam się w pierzynę, przytuliłam do ciepłego termoforka i zasnełam. I byłoby bardzo milutko gdyby nie przeszywający ból brzucha :/ wspaniale byc kobietą!
Jutro weekend, a ja musze nadrobić zaległości z tego tygodnia. Nauczyc się do dwóch kolokwiów, napisac dwa sprawozdania i przepisać choć trochę notatek od Adama. Aha, i posprzątać ten burdel w pokoju, zanim coś w nim ożyje i mnie zje :(
Kocham dni wolne od szkoły :(((